Są utrapieniem dla członków wspólnot, spółdzielni mieszkaniowych oraz zarządców miejskich. Niszczą zadbane trawniki i pielęgnowane przez miasto zieleńce, a jako części goście w trójmiejskim krajobrazie, stanowią atrakcję dla turystów i kuracjuszy. Jak należy się zachować przy spotkaniu z dzikami? Przeganiać, dokarmiać, a może czym prędzej „zmykać na drzewo”?
Występowanie dzików
Naturalnym środowiskiem życia dzików jest las, a zwłaszcza las liściasty lub mieszany. W Polsce występują na terenie całego kraju, unikając wyłącznie typowo wysokogórskich krajobrazów. Dzik, będąc klasycznym wszystkożercą, odgrywa bardzo istotną rolę w naszym ekosystemie. Poszukujące pożywanie zwierzęta zdzierają wierzchnią warstwę ziemi, a co za tym idzie, spulchniają ją, napowietrzają, mieszają ze ściółką i użyźniają, tworząc tym samym podwaliny dla wzrostu roślin. Dziki żywią się między innymi kłączami roślin, orzeszkami bukowymi, żołędziami oraz grzybami. Zjadają poczwarki owadów, larwy wielu szkodników, chore ssaki, ptaki, gryzonie, a także padlinę, czym przyczyniają się do wzrostu poprawy równowagi ekologicznej lasów oraz zapobiegają rozprzestrzenianiu się wielu chorób. Właśnie ta wszystkożerność dzików sprawia że często, w poszukiwaniu łatwego pożywienia, stwarzają duże szkody w uprawach rolnych, szczególnie wśród upraw roślin okopowych (ziemniaki, buraki, brukiew, marchew). Łagodne zimy i postępującą urbanizacja powodują, że dziki coraz częściej wychodzą poza tereny leśne. Można napotkać je nie tylko na przedmieściach miast, lecz również i w samych centrach.
Stado – wataha
Dzik jest zwierzęciem stadnym. Żyją w gromadzie zwanej watahą, składającej się ze starej przewodniczki, lochy (samicy) oraz loch z warchlakami (młode dziki obu płci). Dorosłe samce, zwane odyńcami, bardzo rzadko należą do owej grupy i wybierają samotny tryb życia. Wataha składa się od kilku do dwudziestu osobników, a przebywające na żerowiskach zwierzęta mogą liczyć nawet do setki sztuk. Dziki prowadzą nocny tryb życia, aczkolwiek coraz częściej można spotkać je także w dzień (wpływ cywilizacji). Odpoczywają w tzw. barłogach lub tarzają się w błocie. Jest to istotny element ich termoregulacji, ponieważ, w odróżnieniu od ludzi, nie posiadają gruczołów potowych. W gorące dni to dla nich jedyny ratunek na prawidłowe funkcjonowanie w wysokich temperaturach. Wieczorem zwierzęta wychodzą pod osłoną nocy, a wtedy pola uprawne na terenach wiejskich oraz miasta w sąsiedztwie lasu stają przed nimi otworem.
Dziki w mieście
Wybierają miejsca w których pożywienie jest łatwo dostępne, więc wszelkiego rodzaju trawniki, ogródki i miejskie ośrodki zieleni stają się dla nich szczególnie przystępną zdobyczą. Dziki wchodzą na teren cmentarzy, żerują przy drogach i niejednokrotnie przez nie przechodzą, czym często stwarzają realne zagrożenie. Zaorana i przekopana ziemia, to charakterystyczny obraz po obecności watahy. W innych przypadkach są to porozrzucane śmieci, przywrócone rozbite znicze i połamane kwiaty na klombach. Można powiedzieć , że takich gości nikt we własnym domu by nie chciał…Niemniej jednak, obecność dzików stała się nietuzinkową atrakcją, zarówno dla cyklicznie odwiedzających miasta turystów, jak i ich stałych mieszkańców. Wiele ludzi widząc lochę z małymi warchlakami z „dobroci serca ” dokarmia zwierzęta, czym przyzwyczaja je i tym samym zachęca do częstszych odwiedzin w terenach zabudowanych.
Populacja dzików
Szeroka dostępność pożywienia, łagodne zimy oraz brak naturalnych drapieżników, przyczyniły się do znacznego wzrostu populacji watah. Wraz ze zwiększeniem upraw kukurydzy w Polsce, uległo też zmianie „menu „dzików. Upodobały siebie to zboże z powodu wysokiej kaloryczności oraz jej wręcz nieograniczonych zasobów. Właśnie te czynniki mają być odpowiedzialne za zakłócenie naturalnego cyklu rozrodczego, który niezakłócony, powinien odbywać się raz w roku, a według różnych źródeł dochodzi od dwóch, do nawet trzech miotów na rok. Stanowi to duże podobieństwo do cyklów, w okresie których przychodzą na świat świnie domowe. Warchlaki rodzą się od marca do maja, a średni przyrost to 4-8 nowych członków watahy, jednakże niejednokrotnie zdarza się, że stado powiększa się nawet do dwunastu nowych maluchów.
Na wciąż rosnącą populację w trójmiejskich lasach Samorządy, wraz Nadleśnictwami prowadziły cykliczny odłów. Wyłapywały i wywoziły zwierzęta w mniej zasiedlone przez dziki rejony Polski.
Niestety, od 3 sierpnia 2017 r. Ministerstwo Środowiska zniosło całkowity okres ochronny, dając pozwolenie na polowania przez cały rok, a od pierwszych miesięcy 2019 r. zaplanowana została depopulacje z powodu ASF (afrykańskiego pomoru świń). Nie dała nic dezaprobata środowisk naukowych, podważająca zasadność tak drastycznych środków. Nie pomógł również sprzeciw trójmiejskich samorządów, które postulowały, aby wyłączyć z polowań lasy okalające miasto, a zamiast tego kontynuować przesiedlenia. Ministerstwo było głuche na wszelkie argumenty. Wdrożono plan, który zakładał pozostawienie 0,1 osobnika na 1 km2, co przy populacji liczonej na przełomie 2018/2019 r. ok. 300 tys. zwierząt, zakwalifikowało do odstrzału 90 % wszystkich dzików w Polsce. Rok 2019 przyniósł widoczną gołym okiem redukcję liczebności dzików. Już nie tak często można było natknąć się na watahy, a sama ich wizyta była większym przeżyciem i satysfakcją, że te dzikie zwierzęta nie zniknęły zupełnie z polskich lasów. Obecnie znów obserwujemy skok populacji, natomiast wizyty „leśnych sąsiadów” w miejskich aglomeracjach ponownie stały się codziennością.
Czy powinniśmy się bać dzików?
Wydawać by się mogło, że zajęte poszukiwaniem jedzenia dziki niespecjalnie zwracają uwagę na ludzi, przez co nie stanowią dla nas większego zagrożenia. Pomimo tego, że przyzwyczajone do obecności człowieka stały się mniej płochliwe, to wyniku głośniejszych dźwięków, ratują się szybką ucieczką. Ponadto, wychodzą tuż przed zmierzchem lub jak jest zupełnie ciemno, a wtedy na dzielnicach miast nie ma już takiego gwaru co w dzień. Można też odnieść wrażenie, że bardziej interesuje je rywalizacja między sobą o lepsze kawałki jedzenia, niż strach przed odgłosami cywilizacji. Gdy jednak samochody, czy szczekanie psów są dla watahy uciążliwe, ta szybko zmienia miejsce żerowania na bardziej spokojne.
To jak się zachować przy spotkaniu z „leśnymi gośćmi”?
Należy przede wszystkim pamiętać, że to zwierzęta dzikie. Pomimo tego, że wystraszone, uciekają zazwyczaj jako pierwsze, może się zdarzyć, że spotkanie z nimi zapamiętamy na długo. Są znakomitymi pływakami, poruszają się skokami, biegiem oraz galopem, w którym mogą przebiec nawet kilkaset metrów. Przy masie od 100 -200 kg, a często i więcej, szarżujący dzik sprawia wrażenie na niejednym odważnym człowieku. Atakują pochylone na swoją ofiarę, a ostre ciosy (kły) są w stanie łatwością przebić tętnice udową, co w najgorszym wypadku może skutkować śmiercią. W szczególności należy uważać przy spotkaniu watahy z młodymi, ponieważ locha, czująca zagrożenie dla swojego potomstwa, może być nad wyraz przewrażliwiona i skłonna zaatakować. Najlepiej unikać kontaktów, omijać watahy, wybierać inną drogę, nie straszyć, nie drażnić i trzymać psy na smyczy. Oddalić się powoli, nie uciekając, gdyż nagły ruch może zostać odebrane przez zwierzęta jako zagrożenie. I co ważne- gdyby jednak zdarzyło się zauważył agresywne zachowanie zwierząt, należy o tym fakcie jak najszybciej poinformować służby porządkowe!
Dziki problem w mieście
Należy zacząć od tego, co należy zrobić, by dziki aż tak ochoczo nie chciały odwiedzać naszych domostw i pozostawały chętniej na terenach leśnych. Zdecydowanie nie wolno dokarmiać dzików, ponieważ są one bardzo inteligentne i mają dobrą pamięć. Będą wracać w to miejsce, w którym pożywienie jest najłatwiej dostępne, traktując tereny miejskie jak „bar szybkiej obsługi”. Powinno się zabezpieczać śmietniki, zamykać bramy na terenie posesji i w jak największej mierze ograniczać w dostęp do ogrodów, kwietników, klombów oraz wszelkich terenów zielonych nad pielęgnacją których tak mocno się napracowaliśmy. Wprowadzenie tych środków jest ważne z dwóch konkretnych powodów. Po pierwsze, zostaną ograniczone zniszczenie, które mogłyby poczynić watahy w zieleni miejskiej, a po drugie brak zniszczeń, to brak dodatkowych argumentów dla zwolenników odstrzału. Istotą rzeczy jest zachowanie równowagi. Nikt raczej nie chce aby jego praca została, dosłownie, zaorana przez dziki , ale też wielką szkodą było by aby te zwierzęta przestały nas odwiedzać zupełnie.
Źródła: